Kiedy płytkarze zakończyli swoje prace przyszła pora na zniwelowanie ściennych niedoskonałości i zagruntowanie ścian. Poszedł w ruch papier ścierny, całkiem spore ilości gipsu szpachlowego i ogromny wkład inwestora, który przygotował ściany do prac malarskich.
Ponadto okazało się, że otwory drzwiowe są niestandardowej wielkości. Prawidłowe osadzenie skrzydeł drzwiowych (za wyjątkiem łazienki i toalety) wymagało obniżenia o jakieś 10-12 centymetrów. Ponownie poszły w ruch najróżniejsze sprzęty, płyta karton-gips, ponownie gips i papier ścierny. Efekt końcowy przeszedł najśmielsze oczekiwania inwestora. Obniżone otwory wejściowe prezentują się całkiem elegancko:
Po akceptacji prac kosmetycznych, kontroler jakości w osobie inwestorki dał zezwolenie na rozpoczęcie kolejnego etapu prac. Aby usunąć wszędobylski pył, wszystkie ściany, sufity i posadzki zostały dokładnie odkurzone. W tym celu wypożyczyliśmy specjalny odkurzacz budowlany, który zdecydowanie ułatwił sprawę. Nasz Merlin przez kilka godzin wibrował od hałasu wydobywającego się z tego żółtego potwora :)
Następnie wszystkie powierzchnie zostały „przemalowane” wodą z mydłem. A podłogi zagruntowane…
W dalszej kolejności powierzchnie niemalowane zostały zabezpieczone papierem i folią malarską oraz tekturą falistą
Wreszcie nastąpił etap prac właściwych, czyli gruntowanie ścian za pomocą gruntu śnieżka. W ruch poszły wszelkiej maści wałki i pędzle… (firmy Dexter oczywiście)
…by przynieść upragniony efekt w postaci śnieżnych ścian.
Im więcej powierzchni ścian przykrywał śnieżny grunt, inwestorka z właściwym sobie poddenerwowaniem usilnie starała się wybrać kolory farb do poszczególnych pomieszczeń oraz panele…
Ten etap prac spowodował, że inwestor przez moment poczuł się jak główny bohater serialu o pewnym sympatycznym mordercy… :)
Miłego dnia wszystkim, tym razem inwestorka :)