Ławy
Nasze modły zostały wysłuchane częściowo :) Ulewy nie było, jednak nie obyło się bez przelotnych opadów. Pełni obaw wybraliśmy się na działkę. Na szczęście Pan Zbyszek nie kręcił nosem i utrzymywał, że nie jest to deszcz rodzący konieczność nieplanowanego przestoju. Zatem, akcja fundamenty rozpoczęta zgodnie z planem :). Gruchy z betonem zamówione były na 10:00 max 11. Przyjechały przed 12:00 ale w sumie mogło być gorzej. Pompa pracowała godzinę i wypompowała 18 metrów sześciennych betonu. Zamówiliśy B25 bo wyszło 10 zł drożej na metrze. Co tam rzeczywiście przywieźli nigdy się nie dowiemy, ale psychicznie jakoś z tym lepiej że mamy lepszy beton :) Pompa przyjechała i po wnikliwych obliczeniach ustalono, że potrzeba jeszcze 6,5 metra betonu, który będzie wylany bezpośrednio z leja. W międzyczasie przyjechał transport bloczków M6 z tej samej betoniarni. Kierowca, nad wyraz ceniący swój czas, zawyrokował, że nie musi czekać do przyjazdu kolejnej partii betonu i zabrał się do wyładunku bloczków, nie zważając, iż znacząco ograniczy to dojazd do ław fundamentowych. W tym momencie ujawniły się lata doświadczeń Pana Zbyszka w rozmowach z ludźmi tego pokroju bo przygasił kierowcę, wskazując że gdyby jego firma była punktualna to by stać nie musiał. Jednocześnie wymógł na kierowcy rozładowanie bloczków dokładnie we wskazanych przez siebie miejscach, ułatwiających późniejsze prace murarskie :).
Łącznie wyszło 24,5 m3 betonu a wydaje mi się że pół metra więcej i byłoby idealnie. Warto dodać, że uwzględniając rezygnację z fundamentów pod kanałami wentylacyjnymi z projektu wynikało,iż betonu powinno wyjść około 22 metrów. Wszystko przez obsypujący się gdzieniegdzie piasek. Fachowcy zrobili minimalnie niższą ławę pod tarasem żeby ławy pod bloczkami wszędzie były na równym poziomie, co było na bieżąco sprawdzane tajemniczym urządzeniem wydającym dziwne dźwięki, kiedy sonda znajdowała się na określonym poziomie. Pełna profeska.
Urządzenie w prawej ręce Pana Budowlańca to wspomniana sonda.
Pan rozładowywacz w końcu się doczekał.
A tak wyglądało tajemnicze urządzenie.
Komentarze