Instalacje wod-kan i podłogówka
Wpis miał powstać już jakiś czas temu, ale też i ten etap budowy mieliśmy mieć już dawno za sobą.
No ale od początku. Posprzątaliśmy budowę co zajęło nam prawie cały dzień żeby Panowie z firmy instalacyjnej mieli łatwą robotę. Najpierw na całą powierzchnię chudziaka poszła warstwa dysperbitu, na nią papa podkładowa termozgrzewalna 4mm firmy Lemar. Firma z którą mamy podpisaną umowę ma bardzo fajny system kładzenia rur który powoduje że są one bardzo dobrze izolowane - zobaczcie jak to wygląda na zdjęciach. W pierwszej ułożonej warstwie styropianu wycinane na gorąco są rowki w których idą rurki od zimnej wody (niebieskie) oraz kanalizacyjne które są podciągnięte w docelowe miejsca. Na to kładziona była następna warstwa styropianu w której znowu w wyciętych rowkach idą rurki czerwone doprowadzające tym razem ciepłą wodę. Na całość kładziona jest ostania warstwa styropianu, następnie płyta systemowa AVAX w której rozprowadzone zostały rurki od podłogówki. Całość przygotowana do wylania posadzki z anhydrytu.
I tyle by było z teorii...
W praktyce do tego momentu wszystko wyglądało idealnie, poza kilkudniowym opóźnieniem które przesunęło zamówionych tynkarzy na następną budowę. No ale w dniu w którym przyjechał posadzkarz wszystko się już posypało. Okazało się że warstwa styropianu jest zbyt gruba i nie ma szans, żeby wylać posadzkę odpowiedniej grubości. W tym miejscu należy się pochwała dla Pana Posadzkarza, bo mógł wylać i umyć ręce a ja bujałbym się pewnie za kilka miesięcy, kiedy wszystko zaczęłoby pękać, a wtedy szukaj wiatru w polu. Generalnie po kilku godzinach nerwowych dyskusji, ustaleń i nieudanych próbach znalezienia rozwiązania zastępczego padła decyzja: rozbieramy i poprawiamy całość. Co to oznaczało w praktyce? Zdjęcie ogrzewania podłogowego z całości domu poza jego częścią gospodarczą i odchudzenie wierzchniej warstwy styropianu. W miejscach gdzie dało się to zrobić maty systemowe wraz z rurkami zostały podniesione na specjalnym rusztowaniu z drabiny, a płyty styropianu w części zostały wymienione (piątki na trójki) a w części zostały ścięte o te brakujące 2 centymetry. Zorientowanym nie muszę chyba pisać, że efekt końcowy nie był nawet w połowie tak imponujący jak przed przeróbkami, ale tego nie dało się uniknąć. Mamy tylko nadzieję że funkcjonalnie i pod względem technicznym jest wszystko ok. Z firmy która to robi mimo wszystko jestem zadowolony, bo stanęli na wysokości zadania i mimo wpadki potrafili się do błędu przyznać i wziąć na siebie jego konsekwencje, a trzeba przyznać że są bardzo dokładni i staranni.
Same posadzki też się przekładały kilka razy i opóźniły dość znacznie z powodów już od nikogo niezależnych, ale suma sumarum dzisiaj mamy już zrobioną wylewkę. Oczwywiście nie może być idealnie, bo okazało się że dość duża ilość kulek styropianowych postanowiła sobie wypłynąć na powierzchnię anhydrytu, oraz Pan Posadzkarz zmartwił mnie że mój bój z kanałem warsztatowym jeszcze nie ma końca, ale przynajmniej możemy ruszać dalej. Należy jednak w tym miejscu wspomnieć, że tynkarze poszli sobie już na kolejną budowę i do nas wracają dopiero za 2 tygodnie, czyli zaliczyliśmy właśnie miesiąc opóźnienia w stosunku do pierwotnego planu.
No to wyżaliłem się trochę, ale kto mnie zrozumie jeśli nie Wy? :)